Pisałem już, że ta zima jest głupia. Dziś jest Lany Poniedziałek a w Krakowie pogoda ni to wiosenna ni to zimowa.
Podzieliłem się swoją głupotą w temacie zimy – o tu (klik)
Doroczne wyjście na miejskie ulice i poszukiwania watah łysiejącej młodzieży taszczących wiadra wody, żeby ich ukarać i olać z mojego zajebistego różowego jaja (zdjęcie poniżej) jest w tym roku pomysłem chorym, a przynajmniej chorobę poprzedzającym.
broń prawdziwego faceta 🙂
Ludzkość zazwyczaj unika wychodzenia w Śmigusa-Dyngusa na tereny otwarte. Jest to raczej spowodowane wyborem, przez wyżej wspomniane watahy, przedmiotów magazynujących wodę niż niechęcią do przebierania się w suche ciuchy. O ile grzeczna Kasia i Jasiu chwyci w ten dzień plastikowy pistolecik 'made in China' kaliber 2 mm, o tyle Staszek, Franek i Chudy załadują wodę w najbardziej zardzewiałe wiadro jakie znajdą w piwnicy babci, kaliber 0,5 metra.
Czego bać się bardziej – zimnej wody czy tężca? 🙂
W tym roku jest za zimno na takie zabawy.
Druga opcja
Nie wiem jak w waszych miastach ale u mnie spadł śnieg i istnieje opcja rzucania śnieżkami. Fakt, że "spadł" to może troszkę za mocne słowo… może bardziej na miejscu byłoby "upadło kilka płatków". Można zrobić coś w rodzaju grzybobrania – dajcie mi 30 minut a ulepię małą białą kulkę. No może szarawą 🙂
Alternatywa
Dlatego pogadajmy o Świętach. Nie mam do was dostępu ani wy nie macie dostępu do mnie (i Bóg zapłać za to szczęście) dlatego życzeniami mogę się z wami podzielić za pomocą internetu.
Aby przeczytać życzenia od Kriza kliknij tutaj
PS. Udam, że interesują mnie wasze opowieści o tradycji na waszych osiedlach, zakładach karnych czy seminariach 🙂 Dziś będę zaglądał na blogacha.