Cywilizacyja wroga z innej planety.

Tytuł jest z dupy, nie ma prawie nic wspólnego z dzisiejszym wpisem.
Wróciłem znad polskiego Bałtyku. Podzielę się z wami paroma przemyśleniami. Polacy to nawet porządnego morza nie potrafili sie dorobic. Gówniane to morze, i to dosłownie. Moja opinia moze być kapkę subiektywna bo w wodzie taplałem się w niewielkiej odległości od portu Gdynia, lub pomiędzy tymi dwoma portami, przy poniemieckiej torpedownii z II Wojny Światowej. Zaślubiłem się też z morzem; skonczył mi się papier toaletowy, chusteczki, a ostastnio skończyły mi się nawet rękopisy Kopernika; zrobiłem więc kupkę w krzaczku i poszedłem popływać; ponieważ starannie dobierałm sobie dietę na moim urlopie (Hot – Dog, Smalec, Sałatka Pikantna z Makreli*) więc mozecie być pewni, że morze stało się minimalnie czystsze 🙂

A teraz najważniejsze. Rejon w którym przebywałem ( Gdynia, Sopot, Gdanśk, Babie Doły i Wejcherowo) jest najbardziej pojebanym miejscem w jakim byłem w całym swoim krótkim życiu.

Rzeczy, które spowodowały zawias mojego mózgu:
– Szybka Kolejka Miejska –
Jak usłyszałem teorię funkcjonowania SKM-ki, to moja wyobraźnia podsunęła mi widok niskopodłogowego, nowoczesnego a przynajmniej szybkiego pojazdu torowego.
W praktyce, na peron podjechał elektryczny maszin, z którego wymontowano przedziały i postawiono plastikowe krzesełka.
Mknie Szybka Kolej, mkniemknij Szybka Kolejko, mknij!***

Jeździłem tymże maszinem codziennie po około 40 minut do mojej norki, w której miałem sypiać, a zaokienny pejzaż psuli mi trochę, wyprzedzający moją Szybką Kolejkę Miejską, napruci tybylcy popylający na rowerkach.
Ale nagle wszystko się wyjaśniło!
PKP nazwała te pociągi Szybką Kolejką Miejską
prawdopodobnie dlatego, że mają szybki.
Uszczęśliwony tym wyjaśnieniem, mój mózg wciąż odbierając bodźce z okolicy, przygotowywał się na kolejne zaskoczenie.
kasowniki SKM – nie ma ich. Kupujesz bilet w kiosku taki jak do tramwaju, ale nie masz, kurwa, kasownika w pojeździe… Wbiegamy zziajani do czekającej SKM-ki i szukamy po wagonach kasownika. Nie znaleźliśmy więc, krótka piłka z naszej strony – uderzamy do maszynisty

("Gdzie jest kurwa kasownik?!"
odpowiedź: "na stacji"
po chwili namysłu: "ale ja wam skasuję ten bilet"
cyk
"należy się dwa – osiemdziesiąt"**)

tu powinienem opuścić kurtynę, ale trójmiejskie miasta, miasteczka i wsie były zawzięte.

punkt widokowy – Ponieważ zabłądziliśmy w Gdyni, postanowiliśmy wspiąć się na punkt widokowy w mieście. Po krótkiej rozmowie z właścicielką aeoribku do którego tenże należy, weszliśmy i oczom naszym ukazał się wspaniały widok na wszystkie cztery okoliczne budynki, wyższe od naszego punktu, dwa banki i centrum handlowe…
ściany płaczu – Znajdują się takowe na stacjach, poukrywane w różnych zakamarkach – jak w grach przygodowych. Od zwykłej ściany różni się tylko, niezauważalnymi poziomymi trzycentymetrowymi, wąskimi szczelinkami.
Zabawa polega na tym, zeby taką znaleźć i skasować w niej bilet na SKM-kę. Jest ich od trzech do sześciu i często działa tylko jedna.
wodny świat – tylko bez Kevina Costnera. Gdy konsumowałem, w ogródku, tamtejsze regionalne specjały (piwo i pizza) zza zakrętu wyjechał piętrowy autobus i jadąc po ulicy dumnie informował wszystkich, ze tak naprawdę jest tramwajem wodnym.
-jajecjecnicza z krabem –
nie mam, zielolonenego pojęcia, ale znalazłem to w menu chińskiej knajpy. Zamówiłem piwo.

Jest tego jeszcze całe mnóstwo, ale o tym w następnym odcinku. Będę wam dozował trójmiejskie absurdy.
Tymczasem idę upolować coś do jedzenia w lodówce.
Następna nota jutro.
Albo pojutrze.
Trzy dni też wchodzą w rachubę.

——————————————————————–
* – Sałatka Pikantna z Makreli jest zajebista.
** – uczciwie zaznaczam, że opłaty jednak nie pobrał.
*** – tekst pochodzi z Psalmów Mieszkańców do Kolei.
P.S. Szukając dla was informacji o SKM, znalazłem ich stronę. Jestem pod wrażeniem profesjonalizmu. I tym razem nie ironizuję.