Uwaga, wysilę się na metaforę.
Metaforycznie rzecz ujmując – dostałem w prezencie zajebiście drogi sportowy samochód, niech będzie że czerwony.
Po kilku godzinach radości, człowiek dowiaduje się, że trzeba by zapłacic za to cacko ubezpieczenie (procent od wartości), a autko wcale nie pali 10 litrów najtańszej benzyny na sto kilometrów.
Słaba ta metafora, ale oddaje mój ból.
Dostałem od pracodawcy karnet na Heineken Music Festival.
Imienny.
W Gdyni.
Na drugim końcu Polski.
Na dwa dni przed imprezą.
Na siedem dni przed wypłatą.
I miesiąc po ewentualnych rezerwacjach na polu namiotowym.