tekst autorstwa Eksdziewicy
Mam kolegę. Kolega jest alfonsem.
Jest też wykształconym, miłym, delikatnym facetem pod czterdziestkę. Długo szukał swojego powołania, między innymi parę lat spędził w sekcie zajmującej
się "zdrową" żywnością (co, jak się przekonacie, nie jest bez
znaczenia), by w końcu stać się filantropem – pomóc zarobić fajnym
laskom grubszą kasę. Tak widzi to do dziś.
Powiedzmy, że ma na imię Grzegorz.
Grześ.
– Czerpiesz korzyści z nierządu – mówię, kiedy odbiera mnie z
dworca.
– No coś ty, kotku!
Skrzywienie zawodowe? Każda kobieta jest
dla niego kotkiem? Przyjmuję to z godnością, w końcu znamy się
kilkanaście lat.
– Ja ciężko pracuję! Zdjęcia, stronki, portale, anonse, zakupy, organizacja, no i moje know-how! Po prostu biorę pensję, a one zarabiają minimum trzy razy tyle, co ja…
Ok. Piszę pracę dyplomową. Zbieram materiały w Krakowie. I właśnie
tu, w eks-stolicy, Grześ wynajmuje dwa duże mieszkania, które w dzień stanowią siedlisko uciech wszelakich a w nocy posłużą mi za noclegownie.
Gwoli ścisłości, gdyby ktoś nie zrozumiał – to luksusowe burdele.
– Dlaczego nie pracujecie w nocy? – spytałam kolegę
– No coś ty, kotku! W nocy przychodzą podpici, złachani degeneraci… My nastawiamy się na tych w garniturach, pracujących w dobrych firmach, którzy w przerwie na lunch chcą spędzić miłe chwile z miłą dziewczyną… poza tym w nocy ruch wzbudziłby
zainteresowanie sąsiadów.
To pierwsza, z wielu, lekcja marketingu
autorstwa Grzesia.
Przyznam, że moje wyobrażenia o prostytucji, w chwili gdy pierwszy
raz przekraczałam próg mieszkania/agencji na Kazimierzu było takie,
jak twoje, czyli chybione.
Alfons – jako żywo Chrystus koreanski, spocony świntuch z ciężką pięścią i uwijające się wokół niego, lepkie od płynów ustrojowych, pracownice…
Nic z tych rzeczy. Taki obrazek dziś – w dobie gospodarki rynkowej i pod tą szerokością geograficzną – to margines.
Umawiam się więc z Grzesiem następująco – będę mogła u niego nocować, jeśli znajdę czas na sprzątanie, robienie zakupów i od czasu do
czasu "pilnowanie" lokalu – dziewczyna, pod żadnym pozorem, nie może zostać z klientem
sama.
To będzie opowieść w odcinkach. Pewnie wolelibyście dostać całą
historię od razu na tacy, ale jeśli ja wytrzymałam tam dwa
miesiące, Wy też dacie radę. Uprzedzam, nie będę obiektywna,
dziennikarz ze mnie jak z koziej dupy cymbałki, ale nie w tym
rzecz…
Wasza nowa koleżanka – JaneEyre
Eksdziewica