…
…..
……..
Jest pewna instytucja w Krakowie.
W statucie tejże stoi zapewne zapisane złotymi literami:
„Wkurwiajcie wszelkimi dostępnymi środkami finansowymi, krakowian”
Nie jest to ZUS, nie jest to skarbówka, nie jest nią PZU.
Mam na myśli Krakowskie Biuro Festiwalowe.
Co roku losowo wybrany obywatel miasta zostaje przezeń obdarowany. Wtedy żadne bluzgi nie pomogą, obywatel jest stawiany przed świetnie zorganizowaną imprezą z jego najbardziej znienawidzonym zespołem. Jeśli jest emerytowanym pisarzem preferującym muzykę poważną może liczyć, że Krakowskie Biuro Festiwalowe rozstawi pod oknami jego kamienicy strefę pirotechniczną, z której wystrzelona zostanie rekordowa ilość fajerwerków. Operator młota pneumatycznego może liczyć na to, że w porze snu jego garaż bedzie podestem pod główny głośnik służący całonocnemu koncertu Petera „Angela” Rubika.
Przekonali się o tym także uczestnicy czarnej mszy rok temu kiedy odkryli, że na ich czarnym ołtarzu dzieci zbierają pieniądze dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Miałem pewne obawy, że w tym roku szykowane może być coś special for me.
Obawy moje rosły ponieważ z biegiem miesięcy nie zostałem zaatakowany przez żadną imprezę…
I stało się kurwa jego mać!
Biuro uderzyło z całą swoją mocą…
I to pod samiuśki koniec roku kiedy chciałem już opierdolić sam siebie za nieuzasadnioną niczym podejrzliwość stało się…
Wystawili te swoje, kurwa, pokemony…
Zabawę sylwestrową na rynku otwietał Krzyś Krawczyk.
Potem śpiewał Stachursky. Geje.
Edyta Górniak. Medialna dziwka.
Piotr 'Angel’ Rubik. Pozer. Udaje, że robi muzykę ambitną a tak naprawdę to pop z dołożonymi chórkami opanierowane pseudo-miłością. I ludzie jako bezdennie głupie stworzenia to kupują. Przez niego nigdy w życiu nie będę w stanie posunąć długowłosej blondynki. Nie będę miał erekcji.
Monika Brodka. Na scenie wulkan energi potrafiący trzy godziny całe swoje siły inwestować w podpieranie stojaka z mikrofonem. Na koncertach nie musi trwonić sił na śpiew bo ludzkość wynalazła playback. W życiu prywatnym – idiotka myśląca, że wygrana w Idolu na zawsze zapewni chleb do jedzenia jej dzieciom.
Całą imprezę prowadzić miał kto?
Maciej Dowbor.
nosz kurwa za co?
Krzysztof Ibisz.
bo nieszczęścia chodzą parami 🙂
No i oczywiście moja ukochana prowadząca. Najzabawniejsza we Wszechświecie* – Agata Młynarska (kocham ją na równi z: http://kriz.blox.pl/2006/05/Kocham-Kasie-1.html)
Chciałem ten wpis wrzucić jeszcze przed Sylwestrem, ale spóźniłbym się na samolot do Mongolii, więc wrzucam dopiero dziś**
A swoją drogą, jak już jesteśmy w temacie zagranicy, zastanawiam się czy doczekam czasów kiedy na Sylwestra za grube miliony zaprosi się jakiś porządny zespół/wykonawcę z zagranicy i zaangażuje się też kilka ciekawych, młodych, ambitnych zespołow w roli supportu.
Jednak dopóki 1/3 polaków woli spedzić Sylwestrową noc w towarzystwie Krzyśka Krawczyka ( który za możliwość posłuchania swojego śpiewu z taśmy, poruszania kilka razy ustami, obowiązkowego krzyknięcia – „jak się bawicie?!!” i pochłonięcia butelki wódki na backstage’u dostaje ciężką kasiorę) wiem, że nie przyjdę w sylwestrową noc na rynek posłuchać…
…. no już, kurwa, nawet bym przyszedł na Tokio Hotel 😉
————–
* – przynajmniej sama ma się za taką.
** – podkrakowskie lotnisko Balice uruchomiło dla krakowian specjalne połączenie z Astaną gdzie można było spędzić kilka dni. W każdym bądź razie Polsat tam nie odbierał 🙂