KIERUNEK –> ZADUPIE LONDYN

Współokatorki emigrowały mi na parę tygodni do Londynu.
Rozważam teraz plusy i minusy obecnego stanu rzeczy.


plusy:



  1. mogę wracać do domu o trzeciej nad ranem i spiewać piosenki Krzysia Krawczyka – nikt nie będzie na mnie z tego powodu (poza sąsiadami) mordy darł.

  2. mogę się nie myć.

  3. mogę puścić bezkarnie głośnego bąka.

  4. mogę wypierdolić z zamrażalnika wszystkie te ich „warzywa na patelnię”.

  5. dostałem kasę na utrzymanie ich zwierząt.

  6. mogę nie ścielić łóżka cały dzień.

  7. mogę się wysikać do wanny.

  8. mogę jeść puszkowane jedzenie, które zostawiły psu i w ten sposób ciąć własne wydatki żywieniowe.

  9. w sytuacji kryzysowej mogę upiec królika.

  10. na parkingu stoi autko jednej z nich, a kluczyki są już zlokalizowane.

minusy:



  1. muszę sam utrzymywać porządek.

  2. nie obudzi mnie zapach smażonej  jajecznicy z szynką.

  3. nie będę mógł przebierać się potajemnie w ich bieliznę.

  4. na pewno zauważą, że ich zwierzęta wychudły.

  5. muszę dawać rybkom wodę do picia.

  6. nie każdy facet wygląda dobrze w małym, różowym autku.

czyli plusy przesłaniają minusy. Ale to jest lista sporządzona na szybko, tuż po pięciogodzinnym pobycie na lotnisku.


Gatunek kobiet jest niezwykle pomysłowy – wczoraj cały wieczór ważyły swoje bagaże i przekładały niektóre rzeczy do bagażu podręcznego albo do etui od laptopa, tak by nie płacić dodatkowej opłaty za walizki.


I zgadnijcie kto dziś woził te torby?
Z ich walizkami?


Dobra idę wmłócić obiad (mięso drobiowe w galarecie – Chappi i ryż) 


Będę umieszczał sprawozdania z mojej sytuacji.