GWAŁT KLONÓW

To ja tu na deszczu… wilki jakieśśś…


Kriz ciągnie maraton w pracy, całe biurko ma zawalone dokumentami, które udaje, że przegląda gdy tylko zajrzy ktoś bardziej przełożony od niego, całymi godzinami jeździ po mieście w sprawach very important, potem do końca dnia cały czas musi męczyć struny głosowe, a wy macie czelność mu wypomnieć, że jego teksty są słabsze niż kiedyś.


Po pierwsze nie są. Po drugie są lepsze bo głębsze.


Od tej pory wszyscy tworzymy chińską szczęśliwą rodzinę i niezauważamy żadnych niedociągnieć, a wy jako moje chińskie dzieci macie czerpać radość z każdego dnia kiedy tu przebywacie.


Od wczoraj dręczy mnie trudne pytanie. Zamierzam się z nim udać na 3 Miedzynarodowy Zlot Genetyków.
Pytanie jest niezwykle ciężkie, dlatego oczekuję wsparcia przy rozwiązywaniu go od międzynarodowej sławy lekarzy, watykanistów i rządu.


Chociaż w ostateczności mogę zrobić sobie debatę z pielęgniarką szkolną, Starszym Bratem Tomem (rozdaje ulotki o końcu świata na plantach) i wybranego metodą chybił-trafił żula z Plant.
Pielęgniarka będzie nosić wino, Starszy Brat Tom spisze moje słowa, a żula bedę sobie posuwał w dni ostatnie.


Pytanie filozoficzne brzmi:


Czy jeśli sklonuję sam siebie, a potem zgwałcę mojego klona, to będzie to kazirodztwo czy masturbacja?