Pewne wielkie G. nie wierzy w ewolucję, ale to nie sprawa na mojego bloga – nie babrajmy się w polityce.
Ewolucja
Weźmy taką zieloną roślinkę – stara się rosnąć sobie spokojnie na pustyni (co nie jest łatwym zadaniem) lecz co chwilę coś/ktoś ją wpierdala.
Kaktus – mądra łodyga – wytwarza więc kolce, żeby mieć ochronę przed potencjalnymi oprawcami.
…co prawda dzięki tym kolcom każdy debil, który zabłądzi na pustyni wie, że to z kolcami to kaktus i wie, że wewnątrz tego kaktusa jest woda, i o ile nie przedrepta gdzieś w pobliżu zbłąkany jeż to wyrok śmierci padnie właśnie na roślinkę.*
Albo weźmy taką żabkę. Ich świat jest nieskomplikowany.
Kumka sobie to to gdzieś w Australii, skacze z żabki na żabkę i co jakiś czas wmłóci jakiegoś owada.
Wszystko idealnie do czasu aż jakaś sowa, wonsz, jastrząb czy większa żaba tego maleństwa nie pożre.
Żabkom taka zniewaga nie w smak i najchętniej sprawiłyby, żeby oprawca tej nie w smak zniewagi nie przełknął.
Któreś tam pokolenie żabek z rzędu zaczyna wytwarzać więc truciznę.
Oczywiście przy mijaniu żołądka żabki zdają sobię sprawę, że biznes jest żaden jeśli drapieżca dopiero przy trawieniu odkrywa, że popełnił bolesny i najprawdopodobniej ostatni błąd w życiu.
Ewoluują więc i ich skóra zaczyna być pomarańczowa, aby ostrzec sowę, wonsza, jastrzębia czy większą żabę o konsekwencjach degustacji oczojebnej żabki.
trująca żaba – przed jedzeniem zagotuj
I w tym miejscu na scenie znowu pojawia się człowiek.
Pierwszy z nich siedząc w klimatyzowanym laboratorium gdzieś na Florydzie odkrywa, że substancja zawarta w truciźnie małej żabki może wyleczyć z większości nowotworów (w tym raki stóp), AIDS, kiły, kataru, a zastosowany w większej ilości – w jakimś napoju, moze wyleczyć z pokusy zdradzenia tajemnicy kto zabił Kennedy'ego.
Reszta ludzi wyrusza więc do Australii, żeby pozbierać nieszczęsne żabki, co nie jest trudne, bo teraz świecą się jak psu jajca.
Do czego zmierzam? Otóż byłem ostatnio świadkiem pojawienia się nowego gatunku ryb.
Robiąc zakupy w hipermarkecie dostrzegłem gigantyczne akwarium, które było podpisane "świeże ryby" czy jakoś tak.
Okazało się, że w akwarium wyżej wspomniane "świeże ryby" pływają dwoma stylami:
- klasycznym rybnym
- grzbietowym przy powierzchni
Te, które pływały stylem klasycznym były szybko wyławiane klientkom. "Świeże ryby", które upodobały sobie pływanie brzuchem do góry były omijane przez sprzedawców i gusta klientów.
Wtedy mnie olśniło – oto jestem świadkiem powstania nowego gatunku ryb!
Ryby te chcą żyć jak najdłużej w doskonałych warunkach, które oferują im wielkopowierzchniowe sklepy i dlatego pływają udając martwe.
Zakupiłem więc taką rybę i jestem gotów się założyć, że gdybym przed zjedzeniem ją wypatroszył miałaby pęcherz pławny przesunięty bliżej grzbietu.
—————————
* – wiem, wiem jeż na pustyni to rzadkość.