Dziś mieliście tu zastać długi felieton, ale wciąż odkrywam bezmiar swojej głupoty. Dziś, na przykład, zawiesił mi się komputer około 30 sekund po tym jak spławiłem swą myśl „Kriziątko złote, skoro tyle już napisałeś to może wciśnij <zapisz>?”
Jak dzieje się zawsze gdy coś zgubimy, albo samo odchodzi tak twierdzę, że to był pewnie mój najlepszy tekst.
Felieton udał się więc niedawno, do miejsca gdzie pewnie ma niebo lepiej niż pośród krizowych ziaren kawy.
Zresztą pół minuty później (jak się uspokoiłem) duchową drogą mego felietonu do lepszego świata, podążyła obudowa komputera.
Niewiele brakowało, żeby poszła tam cała ekselektroniczna pielgrzymka, bo klawiatura też już zaczynała pakować swoje grzeszki do walizek.
Skończyło się jak zawsze na groźbach i (ku ostrzeżeniu pozostałych) na klawiszu F7.
Teraz jestem w stanie, kiedy nie chce mi się już nic napisać.