Cześć kolorowe misie.
Już wiem kim chce zostać na starość. Chcę być starą pierdołą, która pisze donosy, która podsłuchuje jęczące sąsiadki i która ma „papieskie” okno na osiedle. Na razie odkryłem w sobie talent do pisania służbowych listów. Jeśli chodzi o jęczące sasiadki* to sam mógłbym się za to zabrać, młody jestem, ale wraz z moim pYsiorem wyznajemy zasadę „szanuj mnie, ja będę szanował ciebie”.
Tematem naszej dzisiejszej prelekcji jest „czy dajesz się wykorzystywać?”
Napisałem kiedyś świetny tekst o Zrobionych W Buca (kliknij tutej) , który polecam sobie odświeżyć.
Dziś jednak będziemy zajmować się sytuacjami, w których ktoś was oszukuje a wy się na to godzicie bo jest wam wygodniej, bo nie będziecie się stawiać, bo to piękna koleżanka/przystojny kolega.
Wtryniam właśnie pyszne śniadanie siedząc przed monitorem. Mam w dupie zasadę „nie pisz jak jesz”, bo to nie ja będę siedział następny przy klawiaturze i to nie ja muszę porozmawiać z ukochanym, który siedzi w Londynie 🙂 Zakochana kobita nie zauważy, że parę samgłsek mże nie działać.
Wracając do tej kiełbasy o której wam jeszcze nic nie wspomniałem.
Wcinam kanapki z (między innymi) kiełbasą krakowską podsuszaną drobiową. Jak sama nazwa wskazuje jest to kiełbasa składająca się głównie z mięsa wieprzowego (40%) i robiona jest w Chrzanowie.
Bogu dzięki, że nie dodali w nazwie przymiotnika „pyszna”.
Nie znaczy to jednak, że zawiążę korespondencyjny romans z rzeźnikiem, tak jak zawiązałem z Orange, firmą trochę większą niż wspomniana chrzanowska masarnia. Bo problem kiełbasy drobiowej z wieprzka jest problemem, który mogę przełknąć.
kiełbasa drobiowa z wieprzka
Postawię jeszcze raz pytanie, żebyście, jak zawsze, wiedzieli o czym dzisiaj w komentarzach nie będziecie dyskutować: czy dajecie się wykorzystywać, nie stawiacie oporu, pozwalacie na recydywę dużym firmom bo wam się nie chce, bo tak jest wygodniej? Może czas to w końcu zmienić?
Śwince też jest wygodniej dostać papu, dostać dach nad głową i dać się prowadzić. Tyle, że ta droga prowadzi prosto do kiełbasy drobiowej.
krizisowe siły specjalne neutralizują resztkę kiełbasy drobiowej z wieprzka
Mój konflikt z Orange urodził się w momencie, w którym zrozumiałem jak bardzo zacząłem być zwierzęciem dojnym, nie klientem (ukrycie przed moim przedstawicielem nowego cennika przy przedłużaniu umowy, podniesienie cen połączeń o 100%, kurwa idiotyczne opłaty za wpłaty w salonie Orange, nie przyznawanie mi zniżek, promocji). Angażowanie korporacyjnych sił w czekanie i pilnowanie moich comiesięcznych opłat, ale niereagowanie na moje prośby i reklamacje. Zaczęło mnie to drażnić i powstało samo nakręcające się koło. Wystarcza więc pyłek, który w moich oczach staje się cegłą w tym konflikcie.
Kurwa nawet pocztówki na święta mi nie przysłali. A brak świątecznych życzeń, jak mawia Kriz, wystarcza, żebym zerwał z kimś znajomość 😉
Wysłałem pierwszy oficjalny-blogowy list do Orange (kto nie czytał klika tu: „w sieci mojej sieci„)
O dziwo doczekując się odpowiedzi. Starsza Konsultantka jednak nie znała Kriza i przeliczyła się z tą swoją psychologią.
Co napisała Konsultantka i jak Kriz ją znokautował pisząc Drugi List do Konsultantek dowiecie się w następnym wpisie (nauczyłem się tego z telewizji i prasy, świetne przy wykorzystywania człowieka do utrzymania oglądalności)
———————————–
* – koło mnie wprowadziła się ostatnio jakaś przyszła śpiewaczka operowa czy chuj wie co. Jęczy i drze paszczę na zawołanie. Boję się pomyśleć o naszej wspólnej zimowej sesji 🙂