COLOUR – like.no.other

Tytuł dzisiejszej notki jest zajebiście przemyślany. Jednak bardzo niewielu z was patrząc na tytuł pomyśli „Kriz, Ty sprytny zawszony kundlu”.
I mimo, że drugi raz popatrzyłeś na tytuł, drogi czytelniku, to i tak nic ci to nie pomogło.


Jedźmy dalej.
Dziś będzie poważnie, nie będzie przekleństw, gołych dup, więc to ostatni moment by wysiąść.


Każdy z was pamięta doskonale reklamę Sony Bravia. Tą gdzie po ulicach San Francisco 'spływa’ kaskada kolorowych piłek. Wiem dobrze, że wiele osób myślało, że jest to zrobione komputerowo. Bo po chuj puścić kilka razy z górki 48,000 kolorowych piłek, jak można posiedzieć miesiąc w studiu komputerowym?


Teraz w telewizji zobaczyć można kolejny spot reklamowy Sony Bravia.
Ponieważ poprzednim dziełem twórcy postawili sobie poprzeczkę wysoko tak więc nowa reklama musiała być dynamiczna, wielokolorowa i musiała mieć „to coś” co sprawi, że wyróżni się spośród innych reklam.
Zostawić w tyle reklamy Henkela to nie jest wielka sztuka, ale w TV puszczne są też przecież spoty ambitniejsze i ciekawe.
„To coś” co doskonale zostało wykorzystane to właśnie przekonanie, że „to jest możliwe, ale jednak chyba nie. Komu by się chciało”.


Więc* twórcy pokazali kolejny raz na co ich stać.


Spot, w którym osiedle mieszkalne jest „zatapiane” eksplozjami farbą może wydać się nierealne. Jednak te bloki mieszkalne istnieją (w Szkocji) i naprawdę zostały wielkim nakładem środków, pracy i czasu – zbombardowane.


Nikt nie poszedł na łatwiznę. Nikt nie zlecił przygotowania tego grupie animatorów z „Dreamworks’a”.
To co my oglądamy na ekranie to nie są animacje komputerowe tylko 70,000 litrów farby (przyjaznej środowisku).


Możecie sobie teraz u mnie obejrzeć materiał „od kuchni”.
A jeżeli jeszcze nie widziałaś/eś tej reklamy i chcesz od niej zacząc – jest na samym końcu artykułu.


 



A poniżej dzieło zmontowane, z podłożoną ścieżka dźwiękową i gotowe do emisji. Pamiętajcie o ustawieniu poziomu głośności na full.


Żebyście się nie cieszyli, że tak będzie na moim blogu zawsze. W następnym tekście – znowu przekleństwa, sex, pościgi i hiszpańska inkwizycja (bo jej nigdy nikt się nie spodziewa)


—————————————
* – zacząłem zdanie od „więc” z pełną premedytacją 🙂