Dziś niedziela rano. Siedzę właśnie z herbatą przy komputerze i zastanawiam się kiedy wrzucić przygotowany wpis.
Siedzę z pyszną, gorącą herbatą importowaną z Anglii, na którą jeszcze 10 minut temu miałem cholerną ochotę, lecz jej nie pije. Dosłownie przed chwilą jakiś kaleki pająk odpadł od sufitu i wpadł mi centralnie do kubka.
Nie pytajcie mnie jak to możliwe, że pająki odpadają od sufitów.
Nie wiem czy się poślizgnął, czy budował sobie nowy dom, skoczył na bandżi i urwała mu się linka.
Może to było samobósjtwo, zostawiła go jakaś pajęczyca i zabrała jego dzieci do pajęczyny swojej mamusi?
Zapytać go już nie mogę – to była świeżo zaparzona herbata.*
Miał pecha. Dwa centymetry obok i byłby tylko trochę oszołomiony i zdziwiony.
A ja miałbym mięsko na kanapkę.