Ostatnio dużo tekstów było z kategorii "przemyślenia". Koniec z moimi pustymi, debilnymi przemyśleniami. Dziś na obiad – moja przygoda. Smacznego.
Tak się ostatnio nieszczęśliwie złożyło, że zablokowałem sobie telefon komórkowy. Słuchałem Tatiany Okupnik i zalewałem smutki z powodu braku Sugababes 😉 A przy okazji wyłączyłem sobie telefon. Wiem, że w Nokii to się nieczęsto zdarza wszak guzik on/off nie jest zbyt blisko klawiatury.
Musicie jednak pamiętać o moich szczególnych zdolnościach.
W ciągu minionego tygodnia zepsułem:
- resorówkę jakiegoś dzieciaka
- drukarkę
- drzewko szczęścia współlokatorki
- łóżko w domku letniskowym
- słuchawki
- ładowarkę
- pięć długopisów
- jedno wieczne pióro
- identyfikator/kartę magnetyczną z pracy
- Fiata Uno
Oczywiście zwykłe wyłączenie telefonu nie oznacza jeszcze odejścia telefonu do miejsca gdzie wszystkie telefony będą szczęśliwe, gdzie ktoś będzie o nie ciągle dbał (Rajska Kraina Nastolatek), mozna go przecież włączyć.
I ja to zrobiłem.
Po czym wpisałem kod PIN do mojej karty płatniczej.
Nie przeszło, to poprawiłem.
Znów nie przeszło. Kierując się więc całym swym sprytem i jak zawsze wyciągając wnioski wpisałem go więc jeszcze raz.
Jak się słusznie można było spodziewać, mój telefon nie dał mi okazji do wpisania czwarty raz kodu do mojego plastikowego pieniądza.
Tym razem poprosił o PUK.
Może, kurwa, każdy z Was zna swój PUK na pamięć, albo trzyma gdzieś na wierzchu kartę z tym kodem. Ja przyznam się, trochę zbladłem, bo ostatni raz widziałem kod PUK w salonie śp. Idei. I to w dodatku też nie mój.
Żeby było piękniej byłem w trakcie zapraszania znajomych na ten festiwal i short message'owym poszukiwaniu krewnych i przyjaciół, którzy na Coke Live Festivalu gdzieś już spali (HEEEJ, TATIANAAAA!!!)
Sytuacja wyglądała na arcykurwafatalną.
Szczęściem jednak spotkałem kilku znajomych z Open'er Festival, poznałem też jakąś ładną dziewczynę, problemem był tylko przyczepiony do niej przyjaciółkopasztet oraz to, że co jakiś czas pojawiały się pijane wsiowe przydupasy (gdyby miał jeszcze włosy to bym mógł zaśpiewać "we włosy miał wtarty żel"), którzy usiłowali kręcić się koło mojej samicy.
Laska jednak czule ich splawiała, choć może to zasługa ich świetnego wejścia – "a ja mogę trzydzieści sekund", "cześć, wiesz że jestem Dyrektorem Regionalnym Coca-Coli" i inne pod ten deseń.
Całą niedzielę odpoczywałem od telefonu. Dla frajdy jeszcze poprosiłem znajomych na gg, żeby podesłali mi mój PUK smsem.
W poniedziałek uderzyłem na salony Orange. W pierwszym powiedzieli mi, że muszę pojechać do firmowego. W firmowym wymieniłem fascynujący dialog z laską.
kriz: potrzebuje kod PUK.
śmieszna koszula w kratę: to jest pana telefon?
kriz: nie, ale znam dane firmy i gasło abonenckie.
śmieszna koszula w kratę: uch, to nie wystarczy. Ja nie mogę panu podac kodu PUK. Musi Pan zadzwonić do Biura Obslugi Klienta.
Tu laska chwilę postukała coś na swoim komputerku, ale chyba w końcu poczuła, że odkąd rzuciła ostatnie zdanie patrzę na nią jak na debila.
śmieszna koszula w kratę: coś się stało?
kriz: tak, zapomniałem numeru 🙂 (powiedziałem to utrzymując moje wymowne spojrzenie)
śmieszna koszula w kratkę: no jasne, to proszę skorzystać z naszego telefonu.
Tu przechodzimy do dialogu z konsultatnką. Ponieważ w menu głosowym nie było opcji "odzyskaj kod PUK" ale czego oczekiwałem, nie było przecież też "chcesz usłyszeć stękanie?", "zatkał się kibel?" i innych równie potrzebnych opcji. Wybrałem więc: "Dowiedz się czegoś o Idei dla Firm". No a co, miałem przecież czas.
W końcu zacząłem rozmawiać z konsultantką:
kriz: zablokowałem swój telefon. potrzebuje kod PUK
konsultantka: dobrze. proszę o chwilę cierpliwości. /stukanie/
konsultantka: hmm, nie dzwoni pan ze swojego telefonu, tak?
kriz: oczywiście że z niego. Tylko wcześniej wyjąłem kartę SIM, bo nie chciał się skurczybyk włączyć 🙂
babka zauważyła swoją gafę (swoją drogą bardzo dobrze i konkretnie się z nią rozmawiało) wzięła ode mnie mój nr telefonu, poprosiła o kod abonencki (wszystkim w salonie udało się go zanotować bo powtórzyłem dwa razy, jakby ktoś wolniej pisał)
Włączyłem telefon przed salonem i mogłem się podelektować czytaniem smsów od znajomych typu "dojeżdżam już, wyjdziesz przede mnie?" "przyjdź za mnie do pracy, proszę".
Chcę zaznaczyć, że ze wszystkimi Pomarańczowymi Paniami bardzo dobrze się rozmawiało.
Prawidłowo po dzisiejszym tekście należy wysnuć, że autor miał zastrzeżenia tylko do sposobu odzyskiwania kodu PUK, Reni Jusis i Tatiany Okupnik.