Mam słabość do Azjatek.
W Zen Sushi Bar była taka śliczna kelnerka.
Azjatka.
I poprosiłem, żeby mi coś poleciła.
Spytała czy zjem popisowe dania ich sushi masterów.
Popatrzyłem na nią i pomyślałem „tak śliczne istoty nie mogą ranić”. Zgodziłem się.
Przyniosła talerz frykasów.
I węgorza też przyniosła.
Półsurowego „bo taki smakuje najlepiej”.
I się uśmiecha.
Azjatka, nie węgorz.
Nagle ciepłe wnętrza Zen Sushi Bar zamieniają się w pole bitwy.
Rozrysujmy to.
Siedzi Kriz na podłodze, przed Krizem talerz, na talerzu węgorz, nad węgorzem piękna Azjatka, obok Azjatki siedzi Kriz, w głowie Kriza za synapsy szarpie nerwowo Wspomnienie.
Wspomniane Wspomnienie jest przebrane za kilkusekundowy urywek filmu dokumentalnego, w którym Krystyna Czubówna mówi „węgorze odżywiają się wodną padliną, często ludzkimi topielcami”. Szarpnięcie. Topielcami. Szarpnięcie. Topielcami.
Kobieta kiedyś ode mnie odeszła, bo nie chciałem jeść jej obiadów.
Patrzę na tę Azjatkę i w moich oczach, nie powiem, pojawiają się lekkie łzy.
Sytuacja patowa. Czuję się jakbym grał z Segrittą w szachy.
Normalni osobnicy odczuwają w takich chwilach zapewne panikę. Moja Panika spakowała się i opuściła mnie już dawno temu.*
Moje spojrzenie omiata restaurację jak spojrzenia widzów na korcie tenisowym.
Talerz. Węgorz. Azjatka. Wyjście ewakuacyjne. Talerz. Węgorz. Azjatka…
Uczmy się na własnych błędach, powiadają.
Szabla w dłoń. Za kobietę bić się trzeba. Za potencjalny seks z kobietą bić się trzeba.
To tylko cholerny węgorz. Co robią takie węgorze… pływają sobie po dnie w mule, wąchają glony, piszą wiersze i nie są zjadane przez inne ssaki, bo ich krew zawiera truciznę, która powoduje skurcze mięśni, porażenie serca i płuc… od czasu do czasu skubną jakiegoś topielca.
Wielka. Mi. Kurwa. Rzecz.
Kriz – najważniejsze – ona patrzy, nie daj po sobie poznać, że ci nie pasi…
No to siup. Jestem oazą spokoju. Moja twarz nie zdradza żadnej emocji. Leon Zawodowiec.
MORAŁ DLA PANÓW:
Uroda i delikatność to bardzo brutalna i efektowna broń w ręku doświadczonej kobiety.
MORAŁ DLA PAŃ:
Nie zaczynaj swojej relacji z mężczyzną od węgorza w ustach.
PS. Żarcie było ekstra. Wziąłem trochę na wynos.
————————–
* – Tak, moja panika się ode mnie wyprowadziła – miała za duży nawał obowiązków.
W 2006 roku zostałem dwukrotnie zatrzymany przez drogówkę, nie dysponując prawem jazdy (nie poprosili o moje prawo jazdy); raz spadałem z rowerem do dawnego kamieniołomu z wysokości 30 metrów, ale zatrzymałem się wcześniej na półce skalnej; trzykrotnie zostałem przyłapany przez moją Panią Matkę podczas seksu, raz przy filmie pornograficznym; jeden raz wszedłem z włączonym mikrofonem do toalety; jeden raz prowadziłem imprezę z rozpiętym rozporkiem; jeden raz moja kochanka okazała się kuzynką mojej dziewczyny; siedem razy dwie kobiety spotkały się w niewłaściwym czasie i jeden raz skrzynia biegów została mi w ręce podczas jazdy.
Myślę, że to był właśnie ten rok.