ODA DO MAMONY

Postanowiłem zając wasze dłonie czymś, do czasu opublikowania dłuższego wpisu (który przewiduję wrzucić koło poniedziałku).

Spotkajcie się zatem z poezją.
Wiersz ten, w większości, powstał wczoraj gdy wraz z kolegą Marcinem* szukaliśmy alternatywnych sposobów** zwiększenia zarówno zawartości kieszeń jak i żołądków.

Oto krwiożerczy bankomat, który musiałem błagać o gotówkę:

 

 

 

Błagam Cię o potężna i ponura maszyno

Wytoczyłem się z knajpy bo skończyło się wino

Ty zbywasz mnie ostatnio cholernym milczeniem

Czas zatem na rozmowę zTwoim wyświetlaciem

 

Jesteś dla mnie draniu chujem obesranym

Udajesz skurwielu kamień przed dziesiątym

Teraz chce kupić piwo i słodką wiśniówkę

Więc, kurwa, przydziel mi debet choćby na stówkę

 

Wsunę zaraz swoją platynową kartę

W metalem otoczoną kabelków stertę

Obdaruję Cię sowicie mlekiem i miodem

Tylko wypluj – bądź kurwa człowiekiem

 

Gdyby kogokolwiek interesowało – to skurwiel nie wypluł żadnej gotówki.

——————————————-

* – imię niezmienione.
** – alternatywnych dla, na przykład, próby wymontowania metalowych koszy na śmieci czy wymontowania metalowego tramwaju z metalowych torów.
Tak się to robi u nas w Krakowie.