Archive of ‘Myśl’ category

RÓWNOWAGA

Świat lubi równowagę.

Zimną grudniową nocą, na Wschodzie, z macicy praczki Katarzyny wysunął swoją czerwoną główkę mały Iosif.
Jakie to szczęście.
Jedenaście lat później w ciepłą sierpniową noc, na Zachodzie, rodzina austriackiego urzędnika celnego powitała niewinne drobne ciało Adolfa.
Jakie to szczęście.

Praczka Katarzyna, sama nieraz prana przez męża alkoholika, zajmowała się jak mogła swoim chorowitym małym dzieckiem, przyszłym sekretarzem KPZR i premierem ZSRR. W rzeczywistości przyszłym dyktatorem i katem dziesiątek milionów ludzi. Józef Wissarionowicz Dżugaszwili ps. Stalin rósł.

Tymczasem nasz mały Adolf uczył się pilnie w szkole przy Zakonie Benedyktynów. Przyszły kanclerz Rzeszy, na razie będzie tylko niespełnionym malarzem, lecz już za parę lat będzie najbardziej znanym zbrodniarzem wojennym w historii ludzkości. Adolf Hitler rósł.

Iosef Stalin Adolf Hitler

Rok 1941. Europa Środkowa spoczywa podzielona pomiędzy III Rzeszę a Związek Radzieckim.
Gdy na biurku Józefa Stalina dzwoni telefon – to wywiad przechwycił niemieckiego żołnierza, który twierdził, że o godzinie 3.15 w nocy Państwa Osi uderzą całą swoją potęgą na ZSRR, od Bałtyku po Karpaty – przywódca Józef rozkazuje rozstrzelać żołnierza za „rozpowszechnianie dezinformacji”. Józef miał przecież z Adolfem podpisany pakt o nieagresji.

Tej samej nocy potwory skoczyły sobie do gardeł. Dwie olbrzymie militarne potęgi przez najbliższych parę lat wyrzynały się wzajemnie.

Powiecie, że Hitlera pokonano na froncie zachodnim? Dowcip.
III Rzesza poległa w zamarzniętych rowach frontu wschodniego.
Powiecie, że ZSRR rozpadło się z powodu odwilży, demonstracji, rewolucji?
A co było ich przyczyną?
Cios zadany przez Hitlera kilkadziesiąt lat wcześniej, który wyrwał radzieckiemu kolosowi 26 milionów ludzi. Głównie młodych szczeniaków, którzy mogli potem dorosnąć, pracować, uprawiać seks i płacić podatki. Trupy nie potrafią płodzić dzieci, wszyscy to wiedzą. Która gospodarka się po czymś takim podniesie?

Zastanawialiście się czasem jakie mieliśmy szczęście, że Adolf Hitler człowiek, który zbudował największą precyzyjną potęgę militarną i obozy zmieniające całe rodziny w pyłek unoszący się z kominów, urodził się w czasach, w których pojawił się Józef Stalin, człowiek potrafiący zagłodzić dziesiątki milionów istnień, rozstrzeliwać dla własnego bezpieczeństwa tysiące innych ludzi, to wszystko bez skrupułów?
Jakie to kurwa szczęście.

PS.
Po wojnie, gdy Michaił Timofiejewicz Kałasznikow konstruował nowoczesny karabin, który zmieni oblicze Wschodu, krajów bałkańskich i Azji; nad swoim prototypem pracował Eugene Morrison Stoner, twórca równie słynnego karabinu M16, który zmieni oblicze amerykańskiej armii. I Azji.

Główną zmianą, którą wnosiły oba karabiny było to, że użytkownik mógł jeszcze szybciej, profesjonalniej i precyzyjniej zamieniać przeciwników w zakrwawioną, stygnącą kupę mięśni.
Jakie to szczęście.

 

 

POCIĄG

podkład muzyczny

 

– Jeszcze płaszcz! – krzyczy Maciek, gdy po wyskoczeniu z samochodu zaczynam biec w stronę krakowskich peronów. Pociąg do Warszawy ma odjechać za 2 minuty. Trzeba przyznać, że jako kierowca Maciek dokonał niemożliwego – ominął wszystkie korki i dostarczył mnie w 20 minut z obrzeży miasta do centrum.
– Dzięki! – odpowiadam.

Pociąg spółki PKP Intercity stoi już na głównym dworcu Krakowa. Z okien wystają ludzie, na płycie peronu stoją nieruchomo ich bliscy, a wokół pociągu nerwowo krząta się obsługa.
Wsiadam do ostatniego wagonu. Przeciskając się przez korytarz, słyszę jeszcze przeciągły gwizd, zza okien dochodzi mnie zdenerwowany krzyk obsługi w stronę jakiegoś pasażera: „wsiadać!”.
Przechodzę śluzą do drugiego wagonu, mijany pracownik PKP mówi do krótkofalówki”…104 – ruszaj”.
Czuję szarpnięcie. Ruszamy. Po chwili bliscy pasażerów stojący na peronie stają się odległymi.


Zaglądam do mojego przedziału. Osiem miejsc, trzy osoby w środku. Wchodzę jako czwarty.
Przy drzwiach siedzi młoda Azjatka zwrócona przodem do kierunku jazdy. Naprzeciwko niej siedzi mężczyzna w średnim wieku. Typ wytrawnego podróżnika. Miejsce przy oknie, tyłem do kierunku jazdy zajmuje kobieta – na oko 30-tka.
Kierując się logiką, zasadami równomiernego rozłożenia pasażerów, czy nawet samą jakością mojej podróży, powinienem zająć wolne miejsce przy oknie.
Siadam jednak obok podróżnika.
Planuję czytać książkę, z tego miejsca będę miał też dobry widok na piękną skośnooką dziewczynę.

Zawsze chciałem skosztować życia z Azjatką. Podobają mi się. Pamiętam, że wiele lat temu miałem nawet jednonocny romans z egzotyczną dziewczyną o imieniu na Q… Spędziliśmy noc na rozmowach i tańcach w klubach. Byłem wtedy w związku i pomimo moich ciągot do wschodniej urody nie zdecydowałem się na seks.
Nad ranem rozstaliśmy się, nie biorąc do siebie telefonów.

Wracam myślami do mojego przedziału. Wieszam płaszcz na haku, wyjmuję książkę i wrzucam resztę mojego bagażu na górę.
– Dokąd jedziesz? – nagle pyta Azjatka.
Rozglądam się zdumiony po przedziale, zastanawiając się, czy pytanie na pewno było skierowane do mnie. Bizneswoman pracuje na iPadzie, podróżnik czyta gazetę. Czuję na sobie spojrzenie pięknych ciemnych oczu.
– Do Warszawy – odpowiadam.
– Po co? – pytają usta dziewczyny. Ciekawskie spojrzenie nie zostaje ze mnie zdjęte ani na chwilę.
– Mam spotkanie biznesowe – staram się po sobie nie poznać, że jestem zaskoczony obrotem spraw.

Przesiadam się koło dziewczyny i zaczynamy rozmawiać. O pierdołach. O pogodzie. O naszej podróży. O tym, że nie zdążyła jeszcze kupić biletu.
Mija godzina, pula moich możliwości rozmowy na tematy ogólne, lekkie i przyjemnie szybko się wyczerpuje, a przecież pozostały jeszcze dwie godziny. Nie wiem, czy dziewczyna czyta mi w myślach, czy to zbieg okoliczności, ale nagle wstaje i stwierdza, że idzie coś zjeść.
Przyjmuję to z ulgą, chciałbym zostawić po sobie dobre wrażenie, ale (sięgając po metaforę ze świata piłki nożnej) jestem zmęczony i czuję, że nie będę miał siły dotrwać do końca rozgrywki przy tempie jakie narzuciła.

Gdy wychodzi, sięgam po książkę, stukot pociągu chwilę później mnie usypia…


Budzę się, dziewczyna siedzi obok mnie. Próbuję się ułożyć do snu jeszcze raz, ale jest mi bardzo niewygodnie w każdej pozycji.
– Nie możesz spać? – pyta dziewczyna. – Niewygodnie ci?
Kiwam twierdząco głową.
W tym momencie dzieje się rzecz, którą zapamiętam do końca życia.
Dziewczyna wtula się we mnie. Jej głowa przyjemnie układa się na moim ramieniu.
– Lepiej? – wyszeptała. Nie wiem, co odpowiedzieć.
Czas w przedziale zastyga w miejscu, podróżnik gdzieś zniknął, bizneswoman drzemie, pociąg mknie do przodu, krajobraz za oknami jest tylko niewyraźną wstęgą.
Z rozkoszą poddaję się sytuacji.
Trzymam ją mocno w ramionach, jej dłoń zaciska się miękko na mojej ręce, czuję zapach jej włosów. Moje myśli pędzą chaotycznie we wszystkie strony.

Jest mi przyjemnie, los właśnie podał mi na talerzu kawałek z tortu moich marzeń o byciu z właśnie taką kobietą. Serce bije mi jak szalone. Podobnie jak w sytuacji zagrożenia życia.

Moje myśli, do tej pory chaotycznie odbijające się od ścian czaszki, wreszcie spływają w jeden potok. DLACZEGO?

Zrobiła coś niemoralnego podczas swojego wyskoku do Krakowa i rozpaczliwie potrzebowała ciepła mężczyzny.
A może jest nimfomanką.
A może to taka kultura.
A może czerpie satysfakcję z manipulowania innymi.
A może to przeznaczenie, o którym opowiadają staruszkowie trzymający się za pomarszczone ręce.
A może jest pewna siebie i wyciąga rękę, żeby czerpać od życia to, na co ma ochotę.
A może skoro nie kupiła biletu, to nie ma kasy, próbuje mnie uwieść, przyjdzie konduktor, ona powie, że nie ma biletu i nie ma na bilet i spojrzy na mnie tymi swoimi ciemnymi i pięknymi oczami mówiącymi „zapłać za mnie”.
Ha! Nie dam się żadnej femme fatale. Jak przyjdzie konduktor i ona popatrzy na mnie wyczekująco, to wstanę, spojrzę na nią z kamiennym obliczem skurwysyna, rzucę w nią pomiętą stówką wyszarpniętą z kieszeni moich dżinsów, pozbieram rzeczy i opuszczę ją jak jakąś tanią dziwkę.

Jak na zawołanie, drzwi do przedziału otwiera szarpnięciem konduktor. Sprawdza nasze bilety. Dziewczyna uśmiecha się do niego, sięga do torebki, wyciąga banknot i prosi o bilet do Warszawy Zachodniej. Płaci świeżym i prostym jak spod żelazka banknotem stuzłotowym, który patrzy na mnie z wyrzutem oczami Władysława Jagiełły.
Momentalnie robi mi się głupio z powodu moich ostatnich myśli.
A gdyby nawet nie miała pieniędzy, bo ktoś jej ukradł portfel, a ja wcieliłbym mój plan w życie? Skrzywdziłbym niewinną osobę, tylko po to, żeby moje było na wierzchu?
Przytulam ją mocniej.

Dojeżdżamy do Warszawy. Wysiada stację przede mną. Zostawiam wszystkie moje rzeczy w przedziale i pomagam jej wynieść walizkę. Zauważam, że jej bagaż jest całkiem spory jak na wspomniany przez nią powrót z jednodniowego wypadu.
Stoimy na pustym peronie.
Ostatnie przytulenie.
Słyszę bardzo ciche pytanie. Pewnie tak – odpowiadam równie cicho.
Spoglądam na mój wagon. Puszczam ją, nasze palce muskają się po raz ostatni i wsiadam do mojego pociągu.
Wracam do mojego bagażu.
Wszystkimi siłami staram się powstrzymać przed odwróceniem się. Czuję szarpnięcie. Zobojętniała, niewzruszona sterta żelastwa rusza.
Bliscy ponownie stają się odległymi.

Wysiadam na mojej stacji. Przy wyjściu z dworca centralnego siedzi facet i gra na harmonii temat miłosny z filmu “Titanic”. Zatrzymuję się, uśmiecham, wrzucam muzykowi monetę i ruszam, żeby utonąć w szarych odmętach Warszawy.

AUTOMATOŁKI

 

Witaj na blogu Kriza. W trosce o najwyższą jakość obecnej tu treści, ustawienia twojego monitora zostały zarejestrowane.
Dziękujemy, że kriz.blox.pl jest twoim ulubionym blogiem.
Informujemy, że od dnia 22 lipca 2012 roku nowe wpisy będą ukazywały się w systemie dwudniowym. Oznacza to, że w ciągu dwóch dni pojawią się dwa nowe teksty, pojawi się jeden lub nie pojawi się żaden nowy tekst. Dziękujemy za zaufanie.

Co chcesz zrobić najpierw?

  1. Jeśli nie znasz się a chcesz się wypowiedzieć kliknij tutaj.
  2. Jeśli jesteś botem kwejka/mistrzowie/jebzdzidy czy innego złodziejskiego serwisu i chcesz ponownie ukraść moje obrazki kliknij tutaj.
  3. Jeśli chcesz odwiedzić naszą stronę fanowską na facebooku i być zawsze na bieżąco kliknij tutaj.
  4. Jeśli chcesz przejść na najwyższą stronę internetową świata kliknij tutaj.
  5. For english press here.


W każdym momencie możesz zrezygnować z czytania tego wpisu przegryzając kabel od monitora.

..

proszę czekać

..

 

Spersonalizowane znajomości

Wiecie co zawsze pomaga odkryć komu na nas naprawdę zależy?
Personalizacja treści. Jeśli zauważymy, że ktoś kogo znamy bardziej lub bardziej w ogóle, w napisanym do nas e-mailu, liście, wysłanym smsie na święta, urodzinowych życzeniach złożonych na naszej tablicy na facebooku czy nabazgranych sprayem przekleństwach na naszym bloku, poświęcił minimalnie więcej uwagi na stworzenie swojego przesłania.

To nie jest trudne. Jeśli oczywiście komuś zależy. Wszyscy pozostali składają życzenia urodzinowe hurtowo jak leci:

Najlepszego
Najlepszego
najlepszego
Najlepszego
Hej, naj
I tak 8 razy, bo tylu mam znajomych na facebooku.

Najbardziej cieszy mnie gdy przeczytam coś, na przygotowanie czego trzeba było poświęcić te cholerne 60 sekund życia.
To nie musi być nic wielkiego – ucieszył mnie znajomy Włoch, który złożył życzenia w języku polskim translatorskim; ucieszyła mnie koleżanka, która wrzuciła zdjęcie rudej pin-up girl i uśmiechnąłem się na widok laurki zrobionej w zaawansowanym programie graficznym jakim jest Paint.
Bardziej od „najpszego” uradowało mnie:
jesteś piękny, masz wspaniałe mięśnie i kulawego kucyka ♥” od kolegi, który jest punkiem.

Operatorzy telekomunikacyjni

Nie jest tajemnicą, że gdy już podpiszemy umowę z jakąś firmą to jesteśmy z automatu przenoszeni do Biura Obsługi Przez Automatołki.


UPC
Zamówienie przez telefon internetu w UPC zajęło mi 2 minuty.
A już zgłoszenie awarii routera dostarczonego przez UPC zajęło mi 3 dni, 6 wykonanych bezproduktywnie telefonów i łącznie 108 minut połączenia.
Trochę jak w nieudanym małżeństwie, prawda?

Dajesz kobiecie piękny pierścionek zaręczynowy i ostatnią chwilą w waszym marnym życiu, na którą się nie spóźniasz jest noc poślubna.

ORANGE
Kriz żyje w lesie – to wiedzą wszyscy stali czytelnicy.
Wiemy też, że drzewa* nie są najlepszymi klientami firm telekomunikacyjnych co w połączeniu z lobbingiem wiewiórek, które bardzo powoli rozwijają, konkurencyjną dla ludzkiej, technologię łączności komórkowej i nie stawiają jeszcze zbyt wielu masztów GSM**, dawało smutne wyniki w temacie zasięgu.

Niespodziewanie pewnego dnia nastąpiło dramatyczne pogorszenie zasięgu Orange (które było już i tak marne, że przegrałoby z Najmanem w MMA) i mój telefon komórkowy nie mógł znaleźć sygnału w mieszkaniu.
A mój las to nie Białystok, żeby wisieć za oknem i drzeć mordę do słuchawki.

Wypełniłem formularz kontaktowy – bo oczywiście nie da się zadzwonić i powiedzieć do ucha żywemu człowiekowi, że się nadajnik zepsuł – masz petencie formularz to se na nim pisz.

Napisałem.

„Szanowne Orange. Zgłaszam prawdopodobny problem z Państwa nadajnikiem. Od dnia tego a tego, nie mam możliwości wykonywania połączeń z mieszkania przy ulicy tej i tej. A wcześniej działało. A teraz nie działa. I to smutne, bo jestem abonentem od 6 lat i mam umowę jeszcze na rok.”

Automat Orange odpisał, że zajmie się tą sprawą.
Odpisał mi z takim zaangażowaniem, że od tamtej pory w moim CV mam wpisane „moje sugestie są cenne przy budowaniu oferty dużej firmy telekomunikacyjnej”
Po tygodniu otrzymuję e-mail:

„Witamy. W podanej przez Państwa lokalizacji: Kraków, ulica ta i ta, jest oferowany zasięg na zewnątrz zabudowań a co za tym idzie, w domach (mieszkaniach) sygnal może być i jest znacznie słabszy. Stąd chociażby zrywanie połączeń czy utrata sygnału sieci.
Miłego dnia – Orange”


Problem załatwiony. Niekoniecznie rozwiązany, lecz z punktu widzenia operatora Orange – załatwiony.

Właśnie dlatego cieszę się, że pojawił się Play. Wejście nowego operatora było jak wbiegnięcie na scenę młodej, świeżej i uśmiechniętej dziewczyny, która staje obok tej grubej, zaniedbanej i pyskatej jędzy.
Wstydzić powinien się zarząd pomarańczowego operatora, że minęło już 5 lat od pojawienia się atrakcyjnego konkurenta a do dzisiaj ta zaniedbana pomarańczowa baba inwestuje tylko w botoks i makijaż.

Orange mieliście u mnie duży zapas sympatii: za Ideę, za świetne reklamy, za kolor… ale na litość bobrzą, wam trzeba remontu! Wam trzeba laryngologów! Wam trzeba księdza spowiednika za te wszystkie zdradzieckie usługi, których się dopuściliście wobec swoich klientów.

Uciekłem do Play i nagle okazało się, że mogę spóźnić się parę dni z zapłaceniem rachunku.
A gdy już zdarzy mi się pomylić w kwocie przelewu za rachunek, to nie przychodzi do mnie pocztą „ostateczne i przedsądowe wezwanie do zapłaty na kwotę 1,48 zł” podpisane przez automatołka, tylko dostaję sms z informacją, że się spóźniam i że świat na pewno będzie piękniejszy, borsuki zaczną rozkwitać i wszystkim będzie milej, jeśli wyrobię się z przelewem dla nich w parę dni.
Bo moi drodzy czytelnicy, nikt z nas nie lubi być traktowany z automatu jak złodziej.
Nikt z nas nie lubi być traktowany z automatu jak debil.
Nikt z nas nie lubi być obsługiwany w firmach przez automatołki uwiązane procedurami.
I mam nadzieję, moje drogie działające w Polsce firmy, że bardzo szybko nauczycie się i wdrożycie zachodnie rozwiązania.
Do dnia, w którym nie przestaniecie traktować Polaków jak farmę bezmózgich yeti, to ja i wielu podobnych do mnie, będziemy korzystać z usług waszej mądrzejszej, atrakcyjniejszej i bardziej elastycznej konkurencji.


 

 



Co w kolejnym wpisie?

Powyższy wpis powstał gdy zacząłem pisać swoje odczucia po próbach kontaktu z bankami. Temat wokół jednak tak spuchł, że zasłużył sobie na osobny wpis.
Już wkrótce zatem będzie o automatołkach w bankach.
Na przykładzie dwóch dużych banków – ING oraz Alior.

Do zobaczenia.

——–
* – drzewa stosunkowo rzadko regulują w terminie rachunki za telefon na poczcie.

** – a może i stawiają, ale ekipy konserwacyjne wiewiórek mają problemy z ich odnalezieniem?

 

 

 


1 2 3 17